niedziela, 29 września 2013

Mediolan okiem przewodnika z Gdańska :)

Historia Bazyliki św. Ambrożego
Po przylocie do Mediolanu czekał na nas autokar a w nim Nicola, co mówił tylko po włosku. Rozmowa z kierowcami to wdzięczna rola pilota więc zmusiłam moje szare komórki do intensywnego scanowania zasobów łaciny co mi na dwóch pierwszych latach studiów serwowano, wspomagałam się uwłoskowiając francuskie słówka i jakoś dojechaliśmy na spotkanie z lokalnym przewodnikiem, Stefano, który bardzo dobrze mówi po polsku. Nauczył się głównie z .... korepetycji z ..... piękną młodą Polką, która tam studiowała. A on sam studiował lingwistykę i wybrał sobie polski jako język turystyczny choć rozważał rosyjski. Jednak Rosjan jest tam dużo, więc zrezygnował z konkurowania z mafijną ekspansją elyt putinowskich :)
Włochy to nie "mój kierunek", a tylko wpadł ten Milan po drodze, więc z przyjemnością zeszłam do roli oglądacza jak rasowy turysta !
Zaczęliśmy od Bazyliki św. Ambrożego z IV wieku.
Drzwi główne za szybą






Najbardziej zainteresowały mnie wszelkie figurki na kapitelach












Wejście do św. Ambrożego

Święty



Idziemy sobie przez miasto aż tu widzę jakiś melanż Lotu z Aerofłotem:


I ukazał nam się widok: il Duomo!

Budowa katedry zajęła ok 600 lat, a marmurowa fasada została dostawiona dopiero w 19 wieku naśladując nieudolnie gotyk. Marmury zwożone były z innej części Włoch rzekami i siecią kanałów, które w mieście zostały zasypane

A przed katedrą "dziki" tłum turystyczny


Duomo w środku ogromna. W oryginalnym zamyśle budowniczych było pomieszczenie dla 40 tys osób.
Jest mniejsza




W południe była msza. Cały środek katedry ogrodzony był takimi brązowymi szybami, aby nie przeszkadzać wiernym w modlitwie.


 Spod katedry wchodzi się w sławny, głównie z cen!, pasaż handlowy Wiktora Emanuela.

Nasz Stefano z poświęceniem opowiada


Posadzka królewska




Stefano w grackim wygibasie


Tylko takie firmy tu są

Prosto z Pasażu wychodzi się na stary ratusz przy Piazza La Scala:


a na przeciwko niego niepozorny budynek, którego wnętrza są jednak bardzo pożądane przez wielbicieli muzy muzycznej klasycznej - La Scala:



Loże - te na samej górze kosztują ok. 15 €

Widok na loże od 100 € w górę

Loże i kawałek sceny

Idziemy sobie przez miasto







Mediolan jest miastem całkowicie poddanym presji pieniądza i zupełnie nie ceni swojej przeszłości. Dlatego już w wieku 18 i 19, gdy rozwijał się jako miasto wielkich fortun, zaniechał pielęgnacji swojej historii starożytnej. Niegdyś drugie co do znaczenia w cesarstwie rzymskim, posiadało pałac, w którym Konstantyn Wielki wydał sławny Edykt o tolerancji w 313 roku.

Nędzne resztki wielkiego niegdyś pałacu Konstantyna 

Resztki starożytnej świetności


Ale zachował się choć stary rynek średniowieczny:









No, i na końcu wizyta w siedzibie Sforzów: Castello. Zamek wielokrotnie przebudowywany ponieważ Mediolan nie przechowywał swoich perełek architektury.
























Herb Sforzów



Uniwersytet katolicki


Mediolan jest światową stolicą mody i designu. Niegdyś porównywany do Wenecji dzięki sieci kanałów z jednym okrążającym centrum miasta, który w 19 wieku, po zbudowaniu fasady Duomo, został zasypany i w w tej chwili stanowi wewnętrzną obwodnicę miasta. Ślad po kanałach stanowią teraz jedynie nawy ulic. 
W 18 wieku jeden z pisarzy francuskich powiedział o Mediolanie, że jest najbardziej chiński w Europie. Miał na myśli pracowitość mediolańczyków, którzy swoim wysiłkiem tworzyli bogactwo miasta. Tę chińskość na pewno potwierdza uprawa ryżu wokół Mediolanu, co z zaskoczeniem zobaczyłam pod naszym hotelem za miastem, w Rosate zresztą otoczonym "fosą". Tutaj o tym miasteczku: https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7530203997919390374#editor/target=post;postID=2651635511716174939;onPublishedMenu=posts;onClosedMenu=posts;postNum=13;src=postname


Natomiast teraz mediolański China Town jest największy w Europie.


A po południu, znowu Nicola, zawiózł nas do hotelu w Rosate, małej mieścinie bo stamtąd blisko do krów! W końcu był to branżowy wyjazd weterynarzy "co robią w krowach" i integrują się za granicą..... :)