wtorek, 11 czerwca 2013

Gdynia

Ja, Gdańszczanka z urodzenia, wychowana w cieniu jego gotyckich kościołów z szacunku do zabytków z kolan patrzę na ich cień, ale Gdynię kocham, bo jest to Miasto Wyjątkowe. Tu urodziły się moje Córki i tu czuję radość z polskości.
GDYNIA - Jedyne miasto zbudowane od początku do końca przez II Rzeczpospolitą, pomijając zaczętą Stalową Wolę w ramach niedokończonego nigdy COPu. Gdynia spełniła marzenia Polaków o Oknie na Świat po ponad stu latach nieistnienia naszego państwa. Czysto polskie miasto wzniesione rękami zapaleńców, którzy ściągali nad morze do pracy w najnowocześniejszym porcie na Bałtyku. Miasto, które wyrosło pod bokiem szacownego i sławnego Gdańska niejako w odpowiedzi na zagmatwaną sytuację polityczną w Wolnym Mieście Gdańsku rządzonym przez mieszane władze polsko-niemieckie, gdzie ci ostatni byli w przewadze. Miasto odważne, nastawione na szybki rozwój i tworzenie nowej potęgi Polski. Miasto - dowód na solidarność polskiego społeczeństwa, które - gdy im czerwony nie przeszkadza - umie tworzyć dobrobyt dla swoich obywateli.
W ciągu dziesięciu lat wieś, kąpielisko morskie rozrosło się do wielkości 100-tysięcznego miasta, które budowane było całkowicie w sposób nowoczesny z zaplanowanymi ulicami i funkcjonalną architekturą. Budynki wznoszone w latach 20. i 30. XX wieku  musiały spełniać nowe normy i nadążać za stylem wprowadzonym przez francuskiego architekta Le Corbusiera. Nowe osiedla powstałe wtedy w Katowicach czy Stalowej Woli i oczywiście całe obecne śródmieście Gdyni to najczystszej wody Modernizm. Modernistyczne zasady konstrukcji obowiązywały też w porcie, tak więc cała urbanistyczna forma przedwojennej Gdyni to architektura modernistyczna - wyjątkowy zespół miejski z charakterystycznymi cechami tego stylu, czyli jasnymi fasadami, zaokrąglonymi narożnikami i wstęgowymi oknami ułożonymi poziomo tak jakby w jednej ramie.



Wstęgowe okna



Falujące balkony, uskoki i wertykalne elementy





Uskoki 



Okna klatki schodowej ujęte w ramę tworząc tzw. Termometr












Lub po prostu proste fasady, spełniające zasadę funkcjonalności.



Budynek poczty
 a tutaj ten sam budynek odbity w domu towarowym Batory:




Część społeczeństwa, nienawykła do szybkich zmian w pejzażu chciała jeszcze zatrzymać namacalne dowody tradycyjnych dworków i ozdobnych ścian, stąd między białymi lub kremowymi kwartałami zabudowań znaleźć można styl historyzujący z elementami niby-klasycyzmu albo prawie-secesji.





















Ślady dawnej wioski rybackiej i wczesnego okresu miejskiego zachowały się jeszcze, trochę poupychane po zakamarkach wstydliwie nie chcąc konkurować z panoszącą się nowoczesnością.











Stara chata rybacka, zasłonięta przez to:



Nowe budownictwo nawiązuje do architektury czysto gdyńskiej i nowy modernizm miesza się z oryginalnym modernizmem. W głębi apartamentowiec z roku 2009:


wiele nowych domów nawiązuje do stylu okrętowego:



Transatlantyk

Transatlantyk - widoczny komin statkowy


Nowoczesne miasto docenia swoje, oczywiście nie tak spektakularne zabytki jak gdańskie, i dba o ich zachowanie:

Fasada będzie oryginalna, ale cała reszta oryginalnie ultranowoczesna.


ulica Świętojańska - na końcu "Transatlantyk" nazwany tak na pamiątkę transatlantyka, którym Gombrowicz wypłynął z Gdyni opuszczając Polskę na zawsze.

Miasto portowe, a o morzu ani słowa, ale ten potężny żywioł wymaga więcej uwagi, więc będzie osobno.



czwartek, 6 czerwca 2013

Z wizytą u Ojca Mateusza


Od paru lat Sandomierz przeżywa renesans nie tylko z powodu renesansowej zabudowy. Serial telewizyjny o księdzu na rowerze ściąga tutaj bardziej lub mniej wiernych widzów. Dzięki temu cudowne miasteczko nadwiślańskie położone na wzgórzach ma szanse opowiedzieć wielu swoją ciekawą historię. Rynek sandomierski stanowi salon miejski gdzie z kawiarnianych ogródków i restauracji otaczających plac można obserwować niezbyt spieszne życie wokół ratusza i wyobrazić sobie, że za chwilę podjedzie tu ksiądz Mateusz. Przed Ratuszem stoi bardzo wysoka kolumna z firgurą Matki Bożej, w tzw. sezonie "pilnowana" przez gwardię na zwzór Szwajcarów Watykańskich. Warto przybyć tu w maju i przekonać się jak religijni są tu ludzie: co wieczór zbiera się spora grupa osób z księdzem, z chorągwiami maryjnymi i śpiewają nabożeństwo majowe. Jest to widok zaiste wyjątkowy. Wokół Rynku ludziska znad kotletów, pizz i soków z jabłek sandomierskich łypią zdziwonym okiem na ten niemiejski obyczaj zbierania się pod figurą na modlitwę majową.
Modlitwa skończona

Sandomierz to także korytarze podziemne drążone w lessie przez kupców pod ich domami, gdzie przechowywali towary. Są trzy poziomy, lecz w latach siedemdziesiątych zaczęły się zawalać więc zasypano najniższy, ostemplowano resztę i stworzono trasę korytarzami pod Rynkiem i kilkoma kamienicami. Wejście tylko z przewodnikiem, i dobrze, ponieważ jest tam co opowiadać.

Stare Miasto nie jest duże, ale miało trzy niepisane "strefy wpływów": kupiecką, kościelną i żydowską. Chyba jako jedyne miasto w średniowieczu wpuściło do wewnątrz Żydów. Oczywiście dzięki ich największemu orędownikowi wśród naszych królów, Kazimierzowi Wielkiemu. Do tej pory koło resztek muru miejskiego stoi ich dawna synagoga a prowadzi w ten zakątek ulica Żydowska:). Natomiast kompleks kościelny składa się z wielu budynków administracji diecezjalnej, dawnego gimnazjum jezuickiego z figurą Ignacego Loyoli przed bramą, gdzie nadal jest szkoła i, oczywiście, katedry. Budynek pochodzenia gotyckiego uzupełniony w czasach świetności I Rzeczpospolitej o wystrój barokowy, jak w większości polskich kościołów. Jest tam bardzo ciekawa galeria obrazów z osiemnastego wieku; każdy zatytułowany miesiącem roku a na nich w różnych pozycjach święci w momencie śmierci, z datą tego wydarzenia.  Zabawa polega na tym, że data naszego urodzenia znaleziona przy jakimś świętym oznacza rodzaj śmierci jaka nas czeka. Wielu z nich ginęło od miecza, kamieni ...... Przełożone na nasze warunki oznacza to śmierć albo przez morderstwo albo spokojnie na jakiś zawał lub inną, cichą chorobę.

Katedra


Budynek diecezjalny



Dawid grający

Prezbiterium


Katedra


Kolegium Jezuickie

Teraz też jest tu przybytek nauki
Figura Ignacego Loyoli przed bramą Kolegium


At home with Don Matteo

The series of "ojciec Mateus", a Polish copy of the "Don Matteo", is set in a charming old town of Sandomierz. The historic settlement was erected on seven hills towering over the Vistula and San rivers. The architecture is mainly Renaissance but earlier styles can clearly be seen, too. It is extremely interesting to follow the saints' death dates on the 18 c. paintings in the cathedral. Your birthdate found next to a dead saint is a forecast of the type of death you may die: in a battle from a sword, quietly in bed, poisoned etc ....

There is also underground life :) The guide will take you through a system of corridors under the Market Place and the renaissance houses. These used to be the merchants' cellars and stores. In the "golden times" of the First Noble Republic of Poland; i.e. 16/ 17 centuries, the local merchants were extremely rich from trading in grain that was shipped down the Vistula to Gdańsk.

From the city, over the valley, the Pepper Mountains are in view. They are very old mountains with a unique collection of wild roses and unique grey-black, striped mineral which is used for jewellery.
The Cathedral



Don Matteo Cafe

The Market Place. This anchor, and especially the chain rising on its own is for the joy of tourists indicating them nice weather. It also makes a favourite site for photo taking of new married couples where looking at the chain gives the groom the feeling of being a complete male.