Dnia 1 sierpnia 2013 przypadła 69. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Jako córka i wnuczka Powstańców, zawsze z wielką uwagą przyglądam się obchodom i z wielkim wzruszeniem myślę o moim Dziadku, Szefie VII Wydziału KG AK, zabitym 3. dnia Powstania na ul. Leszno 24 oraz o moim ś.p. Tacie, którego oddział co prawda pierwszego dnia został rozbity, ale był zaprzysiężonym żołnierzem AK (w końcu był synem członka Zarządu Głównego) i mojej Mamie, sanitariuszce "Wandzi", która - gdy tylko może - wybiera się do Warszawy pod pomnik Gloria Victis na zaproszenie Muzeum Powstania Warszawskiego. Jeżeli nie w Warszawie - zawozimy Ją najczęściej pod Pomnik Państwa Podziemnego w Gdańsku, gdzie co roku są stosowne uroczystości.
W tym roku Mama pojechała do Warszawy i udała sie na Powązki w towarzystwie mojej Siostry. Składanie kwiatów pod Pomnikiem było ograniczone do polityków, Powstańcy i inni widzowie siedzieli za wstążkową barierką. Gdy Mam chciała podejść pod pomnik ze zniczem, jakiś pilnowacz zabronił Jej przejścia poza oddzielającą wstęgę. Obok znalazł się inny Powstaniec i zobaczywszy to rzekł: "Droga Koleżanko, to nie dla nas uroczystość".
Przewidując takie sytuacje i nie chcąc słuchac Bartoszewskopodobnych (i tak nie podeszłabym bliżej bez zaproszenia, zresztą jakiś 90-letni Powstaniec mimo innych zaproszeń, też nie mógł wejść, bo nie miał akurat tego, na tę uroczystość) postanowiłam wziąć udział w uroczystościach bardziej spontanicznych. Pojechałam na Bemowo, pod Ratusz. Gdy wysiadłam z autobusu powitał mnie taki slogan:
ul. Górczewska |
Gdy zbliżała sie godzina "W" młodzi ludzie wyszli na skrzyżowanie z asystą Policji, zatrzymując tym samym ruch, i w swój sposób uczcili Bohaterów Powstania.
Z zaciekawieniem oglądałam pomysłowość haseł patriotycznych na koszulkach tych bardziej i mniej młodych chłopaków z różnych prawicowych organizacji:
Po godzinie "W" uformował się marsz i wyruszyliśmy na cmentarz Wolski.
Szliśmy z godzinę, a po drodze przyglądałam sie domom i ulicom, ponieważ po raz pierwszy znalazłam sie w tamtej dzielnicy. Szliśmy ulicą Olbrachta i Redutową. Po drodze baaaardzo mało flag, niestety a na śpiewne skandowanie "wodzirejów" "Gdzie macie flagi, Polacy?" jeden facio na I piętrze, w klasycznym białym podkoszulku na ramiączkach (no, w końcu upalne popołudnie, nie?) zaczął wygrażać pięścią. Najwyraźniej poczuł sie obrażony, że ktoś nazwał go Polakiem.
ul. Olbrachta, nr widać - jedyny chyba budynek w takim stanie |
Kościół jakiejś sekty |
Organizator zakończył uroczystość modlitwą i odśpiewaniem Hymnu przy tablicy z wartą honorową w strojach z epoki.
Stamtąd pojechałam na Plac Zamkowy, gdzie zapowiedziane było gremialne śpiewanie piosenek (nie)zakazanych.
Ludzie zaczęli zbierać się sprawnie i po 10 minutach tłum był dla mnie nieoczekiwanie olbrzymi! Wszyscy chętni otrzymali śpiewniki i można było nastrajać struny :) W pewnym momencie, zza ludzi, usłyszałam warkot i zdziwiona, że ktoś teraz włącza motor, poszłam w jego kiuerunku. I co ukazało sie moim oczom?
Replika amatorska. |
każdy metr ziemi i murów był zajęty |
I tak sobie myślę - jak rok temu można było wepchnąć w taki podniosły dzień nasycony polskimi i powstańczymi emblematami, widocznymi w każdym miejscu, niesionymi przez tłumy na ulicach - koncert podkasanej paniusi średnim wieku co Madonną się nazwała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz