Drugiego sierpnia, w spokoju, bez wrzawy medialnej i politycznej, złożyłam hołd Powstańcom na cmentarzu powązkowskim. Chodząc pomiędzy krzyżami wyprostowanymi na baczność, między tablicami wołającymi o modlitwę, między grobowcami kryjącymi dziesiątki bohaterskich żołnierzy i takimi, które tylko symbolizowały mogiły, można sobie w pełni uzmysłowić wagę tego zrywu sprzed 69 lat. Mnie towarzyszyła mieszanka uczucia dumy, smutku, szacunku i miłości do Bohaterów, którzy zaryzykowali swoje własne młode życie. Bo, jak powiedział prof. Davies gdy "wodował" w Gdańskiej Stoczni swoją książkę Rising '44 w 60. rocznicę Powstania: "Gdyby nie Powstanie Warszawskie, choć militarnie przegrane, nie byłoby ducha walki w Polakach i nie byłoby Solidarności".
Kwatery Powstańcze na Wojskowych Powązkach uginały się pod wieńcami, wiązankami, zniczami. Tam dopiero widać, że pamięci o Powstaniu nie da się zrelatywizować, choć co bardziej postępowe lewactwo w tym kierunku steruje. Wara im od mojej historii i mojego Dziadka! Niech sobie po kątach swoją miezynarodówkę śpiewają.
|
A te wieńce od kogo? Podobno nic nie warci ? |
|
W drodze na grób Dziadka mijałam historyczne pomniki |
Cześć i chwała Bohaterom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz