środa, 2 października 2013

Parmezanowe muuuu

Rano w Rosate podjechał autokar z innym włoskim kierowcą, Albertem, którego od razu zapytałam o język. "English? Little". No, to jako dawny belfer od angielskiego co do niewyuczalnych i krnąbrnych przemawiać musiał, stwierdziłam, że jest doskonale. va bene! Dam sobie radę i z Albertem :) 

Ruszamy w Region Emilia




Tak prezentuje sie kraina mlekiem i parmezanem płynąca:

Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do producentów tego mleka. Farma na 600 mlekodajek a wraz z przychówkiem - 1000 sztuk. I stoi toto pod dachem, łąki zielonej nie ogląda i daje mleko 100% sianowe. Tzn. nie sianowe bo mieszankowe: słoma, siano i "suplementy diety" :)




Dojenie przyprawiło mnie o zawrót głowy:




Pracownicy najpierw myją oianką cycuszki

a potem przypinają ciągawki
 
Tu się leje to włoskie emiliowe mleko, a niepostrzeżenie w innej oborze:
produkcja następców producentów :






Pilot wycieczki, nie "na swoim kierunku" ma najwyraźniej szczęście :)

Maluchy hodują się pod osobnym dachem:





A teraz parmezan. Najprawdziwszy włoski z tego 100-procentowego beztrawowego mleka.



Ubrali nas od stóp do głów i idziemy zgodnie z procesem produkcyjnym.





Po wymieszaniu mleka formuje sie z tego takie wielkie bochny:


I to sobie stoi chyba ze dwa tygodnie a potem przenosi się je na prawą stronę tego pomieszczenia

gdzie są przewracane co godzinę:



Nie wiem, czy te tatuaże są obowiązkowe ale może dodają smaku :)


Po iluś tam tygodniach te wielkie gomóły zatapiane są w roztworze nasyconym soli. Nie pamiętam na jak długo


I utwardzone solą idą do magazynu:


Taki jeden serek waży 40 kg, a na jego wyprodukowanie potrzeba ok 600 litrów mleka!


Przekrajanie takiej baryły też wymaga kunsztu i wprawy, a robi się to drutem!


Potem można już sobie podważać specjalnym nożykiem dowolne kawałki
Ważną rzeczą jest, aby wewnątrz tych wielkich bębnów serowych nie było bąbli powietrza. Dawniej obstukiwano je specjalnym młoteczkiem, żeby wysłuchać puste miejsca. Teraz .... rentgen !

Wychodząc z mleczarni można było kupić w sklepie firmowym różnej wielkości "punty". Poprosiłam o "punta piccolla" mając na względzie lot do domu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz